21.07.2018

maszynowe opowieści 7.1

Pozorne a jednak niepozorne

Widzę to coś na pierwszy rzut oka, ale inni tego nie widzą wcale.
Nie czuję się wyjątkowy, ale inny od reszty.
Nikt tu nie przeprasza, ani nie dziękuje.
Każdy za to pożycza, a nie oddaje.
Jak można żyć w takim świecie?
Gdzie uśmiech do drugiego człowieka widziany jest złem?
Każdy dla każdego wrogiem jest.
Bo leprze buty. Bo leprze rękawiczki.
A jednak fałszywie uśmiechnięty.
Czym jest ten deszcz pytań?
Czym jest las dobroci?
Dlaczego szerzy się zło na świecie całym?
Zło nie to, nie jest złe. Byciem obojętnym?
Każdego dnia obojętności zabijania drugiego człowieka.
W moim przypadku są to chwile samotności.
Bez rodziny, bez chęci.
Bez łez, a jednak goryczy.
Zastanawiam się, czy to moja wina, że tak jest, że każdy czuje się .................?

14.07.2018

maszynowe opowieści nr 7

Nie zapomnij o dreszczach.

Srebrne pole białych płatków, rozprzestrzeniają się niczym morze, na polach Tarwiczowych.
Kilka tylko dróg prowadzi do Tarwiczyna. A są one aż dwie. Jedna prowadzi od strony lasu, a może już puszczy "Rozdartego skrzydła sokoła". Druga zaś prowadzi od większego miasta.
U nas w Tarwiczynie nie wiele jest rozrywki. Raz to może  zając obudzić z rana szybciej niż kogut Hubert, który za każdym razem śpiewa do wschodzącego słońca. Czasami też sarna pojawi się pod lasem. A tak to codziennie te same twarze przewijają się na co dzień. Czasami biegałam. To znaczy często biegałam po lesie zbierając plony matki ziemi. To malina. hmm mniam.. to jeżyna czasami. Trafiła się też jabłoń. Z niczym na pewno nie wracałam na noc do domu.
Któregoś razu znalazłam całe pole czerwonych podgrzybków. Którymi to się zatrułam później.
Pochorowałam się i umarłam. Widzę teraz tylko swój dom i obok nagrobek z napisem:
" Strzeż się czerwonych grzybów. Ilona Mak żyła lat 16"
Po tej stronie przystanku życiowego dowiedziałam się kilku rzeczy. 
Po pierwsze, że zostaję na ziemi tak długo jak miała bym żyć. Jest tz wydzielony czas, że tak powiem użytkownika swojego miejsca w świecie życia na ziemi. Oczywiście każdy z duchów wie ile zostanie jeszcze na świecie, ponieważ każdy z nas dostaje tak jakby okulary, nakładkę na oczy i widzimy i wiemy ile każdemu zostało czasu. I tym żyjącym i tym nieżyjącym. Mi zostało dużo czasu. Miałam umrzeć w wieku 97 lat, 5 miesięcy, 4 dni, 12 godzin, 37 minut i 19 sekund.
Jak już wspomniałam jest tu nas dużo i nie to że błądzimy. Naszym celem jest pomagać żyjącym bliźnim. W brew przeświadczeniu nie możemy latać za to nie musimy spać. Chodzimy, jeździmy z kim chcemy przecież nas nie widać. Poruszamy się jak zwyczajny człowiek. Z tym że przechodzimy przez przedmioty no i nic nie wydarzy się nam puki nas czas nie przyjdzie.Reprezentuję dobrą stronę duchów. Jest tu nas naprawdę wiele. Raczej każdy kto tu trafia chce pomoc swoim bliskim. Niektórzy nic nierobą. Niektórzy próbują wyjaśnić swoje życiowe tajemnice.
Nasza pomoc jest zasadniczo prosta. Zmieniamy emocje panujące w człowieku, z tym pamiętajmy że człowiek ma już swoja jedna duszę i jego naczynie tzn ciało może pomieścić na chwile tzn 5-10 min dwie dusze. W tym czasie staram się zmienić emocje panujące w umyśle danego człowieka na przyjemne, dobre. Możemy tylko raz na dzień zrobić taka sztuczkę dlatego oszczędzam swoja moc do czasu aż widzę jak ktoś idzie w złym kierunku.
Tego dnia co umarłam spotkałam swoja babcię, która stała przy mnie i wyjaśniła mi co się stało. Tego dnia co biegałam po lesie babcia zmieniła już raz moją drogę abym nie spotkała stada wilków. Ale nie spodziewała się, że zatruję się grzybami bo tylko jeden z nich był trojący. No cóż tak bywa. Ale z tego co opowiadała chroniła codziennie cała nasza rodzinę. A zostało jej wtedy 2 lata życia w świecie duchów.
Opowiadała mi historie całego naszego rodu, a ja starałam się zapamiętać je wszystkie lecz nie udało mi się to.