28.10.2018

maszynowe opowiesci

Anioł

Widziałem dziś anioła.
Powiedział mi dokąd mam iść.
Zaznaczył, którą myślą mam już żyć.

Widziałem dziś anioła.
Znalazł dla mnie pewną kłótnie.
Przebrałem Swe klamoty.
I pomogłem komuś dziś.

Widziałem dziś anioła.
Złotą farbą mienił się.
Gwiezdną aureolą przyozdobił włosy swe.
Skrzydłami srebrzystobiałymi otulał się.

Znalazłem dziś anioła.
Głowa jego krzyczała cicho:
-O mój miły.
-Zacznij kochać, zacznij żyć.

Znalazłem cudu dźwięk.
Zmieniłem raptem się.
Zdrową pieśń roznosi mnie.
Obudziłem wieczorem się.


22.10.2018

maszynowe opowieści

Strzała

Jedna tylko przyleci w te serce.
Jedna tylko znajdzie swe miejsce.
Włosy trzepoczą na wiatru rozkazy.
Jak flaga sznurkiem na maszcie związany.
Nie ma już jej. Niema.
Nie ma już jej. Niema.

Patrzysz się w nią od stuleci całych.
Spieszy się, ile tylko sił w ramionach.
Zamoczył strzałę w słoiku nafty.
Zapalę będę widział wszystkie wady.
Iskrzące piękno, leci w tę stronę.
Kartka za kartką wypełnia mą wolę.
Nie ma już jej. Niema.
Nie ma już jej. Niema.

Piękną twarz księżyc jej rozjaśnia.
Delikatnie swą aurę rozjaśnia.
Muska dotykiem swoim.
Swoimi jedwabistymi dłońmi.
Odejdzie.
Piękno swe przeoczysz.
Zostały tylko wyrzuty sumienia.
Nie ma już jej. Niema.
Nie ma już jej. Niema.

Znajdziesz w sobie nową twarz.
I pójdziesz godnie tą drogą w dal.
Znajdę w Sobie to co będę chciał.
Przejdę się swobodnie.
Dotrę Swoim okiem.
Po nowej epoce.
Nie ma już jej. Niema.
Nie ma już jej. Niema.

Znajdę w Sobie nową siłę.
I znowu rozpalę ogień.
Idę prędko tuż za okno.
Wymarzę sobie drogę.
Nie ma już jej. Niema.
Nie ma już jej. Niema.

Już znalazłem nową stronę.
Zapisze ją bardzo szybko.
Nowe powstaną historie.
Aż nie da mi w mordę.
Będę się cieszył każdą chwilą!
Wierny jak pies u nogi.
I znowu popatrzę w dal.
Może coś się urodzi.
Mała już jest mała.
Mała już jest mała.

Oddam Swe życie za nią.
Przyjdę w każdy dzień.
Aby nie czuła mego bólu.
Postaram się, wyrwę chęć!
Nie dam się pokonać.... Temu bólu.
Mała już jest mała.
Mała już jest mała.

Rośnie już...
I niczego się nie dowie... 




maszynowe opowieści

Piękne czerwone kolory.

Biorę Swój piękny nóż do ręki.
Przeciągam nim piękną czerwoną linię.
Widzę jak piękne złoto już kapie.
Rozciera się pięknie po obłoconych schodach.
Wchodzę i piękny ślad zostawiam po Sobie.
Piękny ten złoty odcień czerwieni.
Powoli pięknie brakuje mi sił.
Witam w pięknym sanatorium łask.
Zabij mnie pięknie.
Wyzwól mnie pięknie.
Namaluje pięknie drzewo na ścianie.
Korzenie będą pięknie spływały na chodnik.
Piękna czerwona farba na rękach.
Trumna pięknie wypełnia się sama.
Pięknie, pięknie, pięknie.
Piękne czerwone kolory.

maszynowe opowieści

Wojna

Idą żołnierze z bananami w ręku.
Uczą się bić z liścia.
Skórki po bananach rozwalają czołgi.
A Ty nikomu nie przeszkadzasz.
Bitewne kule piaskowe posklejane chemiczną parą.
Zataczają się bez nazwisk-owi żołnierze.
Każdy sobie pietruszkę skrobie.
Każdy zjada kamienie ze śniadaniem.
Idą żołnierze armii skończonej.
Uczą się być dziećmi.
Zbierają się w dwuosobowe oddziały.
I wymachują patykami.
Zwijam się z boku zakładając,
że wszystko ma swój koniec.
Zbieram już muszelki na swój pogrzeb.
Trumnę Swą wyłożę papierem.
I umrę.
I sam umrę.
Leże już Sam, powietrze kończy wnękę.
Leże już tam, gdzie nie zapomnimy wejście.
Dziś jest ta pora, gdy wszystko się zaczyna.
A potem ginie. Gnije. I przestaje już boleć.
Emocji już nie ma. Emocje nie żyją.
Żyje tylko suchość wiatru zniszczenia. Wojna!

maszynowe opowieści

Włoszczyzna

Leży sobie groszek z zzieleniałą twarzą.
Wyobraża sobie przyszłą śmierć.
Czy to będzie jaskrawy talerz?
Czy też może przydrożny chłop?
Leży sobie kukurydza z zżółkniętą twarzą.
Wyobraża sobie przyszłą śmierć.
Czy to sałatka będzie z kolegami?
Czy też mały jeż?
Leży sobie liść sałaty.
Z kolegami wyraża sobie nowy porządek na grządkach w ogrodzie.
I ten nie zdaje sobie sprawy.
Że przyozdobi dziś kanapkę.

16.10.2018

maszynowe opowieści

Ołówek 

(Czytać w rytmie piosenki: "latawce, dmuchawce,wiatr")

Cienkopis, długopis, atrament.
Nie ważne jest wykonanie.
Aby tylko ładnie pisał.
Abym długo go widział.

Cienkopis, długopis, atrament.
Jasny jak czekolada.
Taka jego istota.
Przezroczysty niczym wiatraczek.
Cienkopis, długopis, atrament.
Właśnie na podłogę mi spadł.
Rozdeptałem w drobny go mak.
Piękno swe już zakończył.
Cienkopis, długopis, atrament.
Żywica się z niego sączy.
Wącha już kwiatki.
Zwiewa te płatki.
Zrecyklingowany....
                       ....Cienkopis, długopis, atrament.   

15.10.2018

maszynowe opowieści

Zapowiedź

Przykro mi, o Panie.
Naprawdę przykro mi.
Bo takie słowa najczęściej mi brzmią.

Zapalę włos na moim ręku.
Skroplę wodę mokrą ściereczką.
Wytrę nią twarz.
I zerknę.
Na stosy podpalonych ciał.
We wnęce.
Następnie zabiorę klucz. Pod rękę.

Przykro mi, o Panie.
Naprawdę przykro mi.
Bo takie słowa najczęściej mi brzmią.

Chętnie zabiorę swe chęci.
Bo chcę.
Chcę zanurzyć to coś.
W moim sercu.
Czerwonym atramentem.
Przypomnę sobie dawny narkotyk.

Przykro mi, o Panie.
Naprawdę przykro mi.
Bo takie słowa najczęściej mi brzmią.

Zjadę to swym wzrokiem.
Zapamiętam zdjęciem.
Wyjmę więc narzędzie.
I topornie skleję ręce.
I powiem:

Przykro mi, o Panie.
Naprawdę przykro mi.
Bo takie słowa najczęściej mi brzmią.


10.10.2018

maszynowe opowieści

W Kwietniu Kwitnie Krwawy Kwiatek.

Zabiorę cię właśnie tam.
Gdzie srebrzyste krzyki fal.
Zabiorę cię właśnie tam.
Gdzie okiem sięgasz w dal.
Chęcią Swą zapalę fajkę.
I walkowerem oddam walkę.
Tobie oddam moją przeszłość.
Opowiem Tobie moja przyszłość.
Znajdę w Sobie stare chęci.
Zielone słowa okręgami mnie otoczą.
Znajdę w Tobie chore wnętrzności.
Czerwone kropki dywanami się położą.
Różo otulasz głowę płaszczem czerwonym.
Kosa nadchodzi razem z gnomem.
Zabierz i Mnie. Tutaj stoję.
Czekam tak już całe życie.
Zerwij mnie. Tutaj stoję.
Dla Ciebie rosnę całe życie.

5.10.2018

Więzień

Rozdział 1 
Przesądzone

- Biorąc pod uwagę stawianą teorię na chwilę obecną w tym wszechświecie. Chciałbym nadmienić zaistniałą tą sytuację- rzekł Arcy Marszałek Ludzkiej Godności Wyzwolenia
- Że powinno ukarać pana Rinera, karą nie wyższą niż ułaskawienie. Aczkolwiek popełnił on przypadkową ale naumyślnie grzech prawie śmiertelny, ale uwolnił więźnia z upałów firmowych. Trzeba to pokazać gestem nieugiętej woli. Nagradzać, a nie karać takich to ofiarodawców Swojej naiwności. Także skazuje Pana Rinera na karę nie wyższą niż ułaskawienie. tkwi w tej dziurze bez dna. Czy świadek obrony chciałby coś dodać? - Rzekł Arcymistrz poseł Nowicko
- Szlochający kamień Tak. Wysoki Arcy Marszałku oraz Arcymistrzu i wszyscy Ci którzy tu się zebrali aby widzieć moją niedolę wykończenia wszechświata 475 z sektora 2752510, koma 4. Chciałbym dodać, że marzę o tym aby zostać skazanym, nie wiem co jeszcze mógłbym zrobić, abyście mnie w końcu skazali na jakąś odsiadkę. Ucieszyłbym się nawet z jednego dnia w wiezieniu. Dlaczego nie chcecie spełnić mojego marzenia? Miałem już 16 spraw w tym sądzie. I zawsze bez adwokata i nigdy mnie nie ukaraliście. Okradłem sklep dla niewidomych. Zabrałem całą karmę dla zwierzą z Zoo. Przeniosłem z pustyni cały piasek do Gdańska i zmieniła się przez to koryto rzeki Wisły zalewając przy tym Trójmiasto. Wydeptałem napis widoczny z ziemi na księżycu " Jagiellonia Pany". W każdym rowerze zainstalowałem szyberdach. I teraz założyłem wywietrznik w firmie. I twierdzicie, że ten jeden uczynek odkupi mnie od, całego życia nikczemności skierowanej ku światu. Kpina!.-Wypowiedział się Riner i usiadł załamany.
Na to Arcy Marszałek - 3 lata więzienia za obrazę sądu najwyższego z planety Ziemia 475 wszechświata z sektora 2752510, koma 4. Na mocy nadanej samemu sobie skazuje cię za standardowy paragraf 9. Rozejść się !!!

Rozdział 2
Uwięzione

Biedny Riner z za promieni wschodzących słońcem krat wystawia nos i spogląda na miasto z wielkim grymasem na twarzy. - Za obrazę sądu? - dołuję się już rok siedząc w celi - Gdybym wiedział to by tyle czasu mi to nie zajęło.... Ale w sumie udało mi się tu trafić. Marzenie moje w końcu się spełniło- Głośno rozpamiętywał tymi słowami, każdy dzień, który spędził w celi. Ale trzeba mu było przyznać, że bez powodu chciał się tam znaleźć. Jak już dobre pamiętany  z poprzednich opowieści spotkał on pewną dziewczynę i imieniu Ribrianne. Riner przez rok odsiadki wprowadził wiele zajęć związanych psychologicznie ze zmianą osobowości złoczyńców. Pokazywał im drogę do wybawiania z tego świata (samobójstwo). W ten sposób umarło około 65% więźniów w danej placówce i nikt nie wiedział o co chodzi. Więzienie usytuowane w miejscu zwanym Betonową Umywalką przy ulicy nie pamiętam już jakiej. Zaczęto opowiadać o tym  więzieniu, że jest najgorszym więzieniem, a zarazem najlepszym pod względem wygód dla więźnia. A mianowicie więzień miał do dyspozycji telewizor o 7K rozdzielczości, oraz dotykowy pilot, ale nie mieli podłączenia satelitarnego, ani kablowego i żadnego podłączenia internetowego. Łazienki były wyposażone w dżakuzi, prysznice z deszczownicą oraz hydromasażem, ale nie było podłączenia do bieżącej wody. Na noc mogli wypożyczyć sobie za 2 zł transwestytę. Więzień otrzymywał kartę członkowską oraz zarazem była to karta dostępu do rożnych pomieszczeń. Każdy więzień mógł się spotkać z drugim więźniem jak tylko przekroczył daną ilość dni. Jedna wizyta na 30 dni. Gdy już zechciał ktoś kogoś odwiedzić musiał przebrnąć przez labirynt nieodkrytych cel. Dlatego nie było tam ani kierownika, ani strażnika, ani komendanta. Byli tam sami więźniowie, którzy gotowali sami dla siebie, nawet składniki sami sobie załatwiali pracując dorywczo przy sortowaniu śmieci. Więzienie to miało jedną zasadę, iż to rodzina więźnia płaciła ze jego zły uczynek i działało to jak alimenty spłacane przez żonę, dzieci czy rodziców danego więźnia. Riner wiedział o tym od Swojej żony Ribrianne. Codziennie chodził i szukał w labiryncie cel kolejnego człowieka tzn więźnia, któremu wmawiał iż wyjdzie szybciej z więzienia, gdy tylko jego posłucha. Plan Rinera opierał się na tym iż codziennie zachodził d grupy skazańców pokazywał im zdjęcia biedujących ich dzieci. A więźniowie łamali się i popełniali samobójstwo aby tylko rodzina przestała cierpieć.
Riner - W końcu Mój plan się uda już 65% osób mam z głowy, jeszcze ta mniejsza połowa mi została. A na końcu umrę Ja, a świat się bał tak więzienia, że nikt nie pomyśli o zgrzeszeniu. Aczkolwiek zemsta smakowała wybitnie truskawkowo. A żona niech płaci należy się jej za te wszystkie lata. I poczekam. Całe życie Swoje poświęcę, dla tych którzy tu trafią. To Moje samobójstwo. Samobójstwo społecznie poprawne inaczej. 

Rozdział 3 
Planowanie

Piękny grudniowy dzionek nas zastał w styczniu. A był dokładnie 17.07.2018r. Kiedy Riner zamierzał się przejść po parku Branickich w jakimś tam mieście położonym na wschodzie. Godzina jest już 11:00. I jak zaplanował, tak też zrobił. Bo był to człowiek godny swoich słów. Zawsze co zaplanował, to wypełniał do końca. Nieważne jak trudne to się staje z dnia na dzień.
Usiadł sobie na kamiennej ławce i spogląda na wytryskiwaną wodę pod ciśnieniem. To w górę to na boki. Odpoczywał od zgiełku miejskiego pędu.
Siedząc sobie tak dobrą godzinę, wypatrzył dziewczynę po drugiej stronie fontanny. Godzina przelała się w dwie. Dwie godziny wykrwawiły się w trzy. Oboje siedzieli naprzeciw siebie. Dzieliły ich tylko strumienie wody. I na tym dzień się zakończyć musi. Bo Riner innych spraw dopilnować musi.
Kolejnego dnia Riner znowu tam przyszedł i siedział godzin cztery, lecz dziewczyna nie pojawiła się.
Powtarzał tę czynność coraz dłużej i dłużej i po tygodniu przychodzenia dziewczyna zjawiła się. A Riner znowu siedział i wpatrywał się w jej twarz, a przedrzymskim oczy. Przez pół roku, aż do grudnia dotykali się spojrzeniami. Aż tu grudnia 21 2018r. Podeszła dziewczyna do Rinera i rzecze: -O Panie, dłużej nie wytrzymam, coś nie tak jest z moją twarzą. Codziennie na mnie patrzysz i nie podchodzisz. O co Ci chodzi człowieku?
Na to Riner - Nazywam się Riner Nerin. W końcu do mnie podeszłaś. Ile można czekać? Wysyłałem Ci tyle sygnałów, że za miesiąc miałem zrezygnować. Kobieto ja tu po sześć godzin w cieple i zimnie czekałem, aż przyjdziesz. Aby tylko popatrzeć na Ciebie te 15 minut i znowu wracam do Swojego szarego, dennego życia. Zakochałem się tylko patrząc na Ciebie. Nawet nie wiem jak masz na imię. Chodź na kawę bo zamarznę.
Na to dziewczyna - Chętnie z Tobą pójdę Rinerze. A nazywam się Ribrianna Mindimije.
I tak Riner zaprowadził Ribrianne do kawiarni, gdzie zaczęli rozmawiać o dupie maryni. Od słowa do słowa. Od gestu do gestu. Mija parę chwil i mamy 17.07.2019r. Gdzie Riner zabiera Ribrianne w pewne miejsce.

- No chodź tu na chwilę wejdziemy- Pokazuje na park Riner.
Poszli w te same miejsce, którym Riner zobaczył ja pierwszy raz. I powiedział - Wyjdziesz za mnie? - Na to uradowana Ribrianna odpowiedziała ochoczo - Tak!
Ustalili kolejną datę 17.07.2020r. na dzień weselna.
I było by wszystko w porządku i grała by muzyka, ale po 2 latach, 4 miesiącach, 5 dniach, 4 godzinach i 23 minutach. Ribrianna siedząc przy kominku, wyglądając przez okno powiedziała do męża.- Riner. Ja nie mogę tak dłużej. Wiem co lekarze powiedzieli, ale ja chcę mieć dzieci. I postanowiłam, że będę dzieci miała. To już koniec naszego życia razem. Bo to jest czysta farsa. Od trzech miesięcy mam kochanka na boku. I to z nim jestem w ciąży.
Riner zdołał tylko wydusić - Powiedz mi kim On jest i co teraz robi. Za te wszystkie lata, które razem spędziliśmy bądź szczera w tej kwestii.
-Żeby była jasność Riner. Ja sama chcę wychować to dziecko. Bo jego ojciec siedzi teraz w więzieniu w Betonowej Umywalce przy ulicy której już nie pamiętam. Dostał on dożywocie za sfałszowanie jakiś dokumentów.
Zapada cisza.
- Dziś wyjeżdżam, znaczy już teraz, zaraz. Już oddawana nie mam tu Swoich rzeczy. Żegnaj Riner.