11.12.2018

Maszynowe Opowieści

Las

Wielkie litery dziwnym słowem się stają.
Dziwne słowa wypowiadają. Milczenie zagłuszając.
Zadaje sobie jedno pytanie. Która jest godzina?
I przechadzam się po mieszkaniu z nadzieją,
Że znajdę coś co pomoże mi w zabiciu mojego szczęścia.
Jestem już tak zniesmaczony tymi różowymi kolorami.
Za słodko, za różowo i za kolorowo.
Gdzie są te czasy kiedy czerń królowała.
Kiedy to czarny kolor był sztandarem.
Rozglądam się teraz i same uśmiechnięte twarze.
Zadowolone resztkami.
Idę i spotykam na drodze jeża, który nie ucieka a wije się z radości.
Z radości że ktoś poznał. Że kogoś znalazł.
Że mógł ujrzeć coś więcej ni jeżeli źdźbła trawy.
Idę dalej i widzę jak jeleń się kłania.
Jak wiewiórki szepczą między sobą zdania.
Bobry zamiast gryźć konary, tańczą wokół drzew.
Ptaki wyobraźcie sobie krążą niczym sępy.
Jak korona dla całego parkowego lasu.

10.12.2018

Maszynowe opowieści

Gobelin

Codziennie biorę but i zakładam go na nogę.
Codziennie schylam się po drugi but.
Codziennie okrywam swoje nagie ciało farbą.

Codziennie.
Codziennie.

I tak znajdę te siłę, aby włożyć buty rano.
Przewlekam czas swą igłą.
I szyję.
Szalik na szyję.

Coraz większy jest i dłuższy.
Gobelinowy dywan.
Przechadzają się po nim moje myśli.
Coraz szybciej i gęściej zaludniają gobelinowe wzory.
Aż w końcu ozdabiam sobie nim głowę.
Chwalę się, jak turban noszę. Swoje myśli.
Krzyczę! Nie!
Szepcze. Nie.
Nie podobam się swoim butom.
Nawet gdy.
Są już za ciężkie.