Gobelin
Codziennie biorę but i zakładam go na nogę.
Codziennie schylam się po drugi but.
Codziennie okrywam swoje nagie ciało farbą.
Codziennie.
Codziennie.
I tak znajdę te siłę, aby włożyć buty rano.
Przewlekam czas swą igłą.
I szyję.
Szalik na szyję.
Coraz większy jest i dłuższy.
Gobelinowy dywan.
Przechadzają się po nim moje myśli.
Coraz szybciej i gęściej zaludniają gobelinowe wzory.
Aż w końcu ozdabiam sobie nim głowę.
Chwalę się, jak turban noszę. Swoje myśli.
Krzyczę! Nie!
Szepcze. Nie.
Nie podobam się swoim butom.
Nawet gdy.
Są już za ciężkie.
Bardzo zacne. Czemu już nie piszesz?
OdpowiedzUsuń